wtorek, 16 października 2012

coś o sobie

Mój Schatzi jest chory! Oboje NIESTETY przemarzliśmy na weselu... taka zdradliwa pogoda ehh słońce świeciło ale było też bardzo zimno. Ja w szpilkach a o gołych stopach nie wpomnę.... Po slubie w kościele był tzw. apero czyli przyjecie na którym pije się wino oraz zajada się niewielkie przysmaki, składa się życzenia Państwu Młodym i robi się pamiątkowe zdjęcia zwłaszcza dla gości którzy nie zostali zaproszeni na wesele. Jest też personalizowana księga gości w formie dużego obrazu, którą można powiesić na ścianie aby później wspominać dzień ślubu!  Obraz przypomina drzewo z pustymi gałęziami. Liście drzewa tworzą goście z odcisków palców i dodatkowo swoich podpisów...





Jadąc do Liechtensteinu zatrzymaliśmy się również w St. Anton, małej mieścinie położonej na zachodzie Austrii, która leży w Tyrolu na granicy z Vorarlbergiem. Zimą miasteczko tętni życiem a dziś wszystko pozamykane czeka na sezon zimowy! Niestety nie udało nam się skosztować specjałów z tutejszego regionu! A szkoda!












W Sankt Anton am Arlberg rozegrane zostały mistrzostwa świata w narciarstwie alepejskim  w 2011  r.





                    

Brak komentarzy: