wtorek, 30 lipca 2013

Cellulit ? Nie, dziękuję!

Cellulit to niestety zmora każdej z nas. Jak jestem na basenie czy nad jeziorem z przerażeniem obserwuję coraz więcej dziewczyn z tym problemem. Najgorsze jest to, że coraz młodszych dziewczyn! Ja mam prawie 35 lat i mam go mniej niż dużo młodsze dziewczyny...
Czasami widzę to również u dzieci :(
Nie da się go niestety całkowicie wyeliminować, ale można nad nim pracować!  (aby się nie pogłębiał)

Ja zaczęłam pić dużo wody, wiadomo właściwe odżywianie się, ćwiczenia i kosmetyki pomagają nam w jego zwalczaniu...

Dzisiaj zdradzę wam Body Wrapping...

"Żele wykorzystywane przy zabiegach body wrapping, składają się z naturalnych surowców i opierają się na działaniu 35 różnych olejków eterycznych. Olejki te wspomagają pracę układu krążenia i stymulują spalanie tłuszczu. Do wyboru mamy 5 żeli o różnej mocy działania: od łagodnego, przez średni i mocny do żelu extra, a na koniec, by utrzymać piękną sylwetkę i w pełni zregenerować tkanki- żel z ziela tygrysa i kwiatu pomarańczy. Zabiegi z wykorzystaniem "Cello" są niezwykle skuteczne, a efekty widać już po pierwszej kuracji. Ciało jest ujędrnione, tkanki wzmocnione, a tkanka tłuszczowa i cellulit zredukowane."

Ja miałam przyjemność stosować je najpierw przez koleżanki kosmetyczki, leżąć w łóżku wodnym z widokiem na Alpy :) To są zalety pracy w najlepszych hotelach!

Na początku podchodziłam do tych zabiegów z dystansem, jednak już po pierwszym zabiegu zauważyłam ogromną różnicę. Nie mam pojęcia czy są one dostepne w PL...



Zabieg  jest bardzo silny, dlatego na pierwszy raz najlepiej skontaktować się z profesjonalnym salonem kosmetycznym.
Nie polecam wykonywać samemu jeśli się zabiegu wcześniej nie próbowało!

Zabieg wygląda następująco:
1. Najpierw smarujemy ciało specjanym żelem który przygotuje nas do zabiegu.
2. Nakładamy Cello gel
3. owijamy ciało folią
4. Stosujemy specjany krem z aloesem, który ukoi naszą skórę

Skóra po zabiegu jest zaczerwieniona, ale po godzinie powinno już zniknąć zaczerwienienie. Skóra będzie idealnie gładka....
Tych zabiegów powinno się przynajmniej 10 razy wykonać aby zobaczyć efekt!

Polecam wam Aroma derm cello gel!

I Body Wrapping!








poniedziałek, 29 lipca 2013

Keratyna po 2 m-cach!


Jestem już 2 miesiące po zabiegu keratynowym . Dzisiaj  mogę o tym zabiegu napisać więcej...

Zabieg polega na wprasowaniu keratyny we włosy, która wypełnia wszelkie ubytki keratynowe we włosach, dzięki czemu włos staje się gładki,
a wlosy się nie puszą! i są proste!

Zabieg wykonywałam w PL w jednym z krakowskich bardzo dobrych salonów fryzjerskich, trzymałam się zasady nie mycia włosów przez 3 dni, zakupiłam odpowiednie kosmetyki o łącznej wartości 200 zł do pielęgnacji włosów po zabiegu keratyną,

Po 2 miesiącach stosowania widzę plusy i minusy tego zabiegu....

Zacznę od tego, że moje włosy są farbowane, bardzo zniszczone rozjaśnianiem, prostowaniem, kręceniem, suszeniem suszarką, włosy mam pierzaste i puszące się. Gdy jest wilgoć na zewnątrz to mogę włosy prostować najlepszą prostownicą a i tak po wyjściu na zewnątrz będę miała niespodziankę na głowie.

Na plus:
Keratyna świetnie sobie radzi z takim typem włosów! Miałam wrażenie, że włosy są bardziej lśniące, wyglądają na zdrowsze, przy brzydkiej pogodzie nie puszyły mi się w każdą stronę świata!

Na minus:
Jest to zabieg bardzo drogi, musiałam używać tych samych kosmetyków przeznaczonych do keratyny, ratunkiem są jeszcze szampony dla dzieci! Czasem swędziała mnie skóra głowy po umyciu, po 2 dniach po umyciu moje włosy wyglądały "nieświeżo"!
Dla tych którym wydaje się, że po umyciu włosy będą takie jak po wyjściu od fryzjera muszę szczerze przyznać, że tak nie jest!
Włosy owszem są proste, ale żeby  tak dealnie były wyprostowane to należy użyć jednak prostownicy....Włosy są TYLKO wygładzone!

Niemniej jednak, ja z zabiegu jestem zadowolona.... Nadaje się on właśnie do takiego typu włosów jak moje!  Na zdjęciu możecie ocenić i zobaczyć różnicę....

Jest tylko jedno ALE!
zabieg do bezpiecznych ponoć nie należy hmm
poczytajcie same:
artykuł klik klik

Nie ukrywam, używałam prostownicy, bo lubię takie idealnie wyprostowane włosy, a mój kolor włosów nabrał blasku dzięki keratynie (oba zdjęcia to ten sam kolor, długo ich teraz nie farbowałam)

A co wy myślicie o keratynie?




A tutaj znalazłam w necie kolejny link  klik
No cóż nie wszystko jest zdrowe!

poniedziałek, 22 lipca 2013

Sposób na lato

Chetnie wybrałabym się na wakacje, ale póki co muszę pocieszyć się tym co mam pod ręką!


W tej klimatycznej restauracji nad jeziorkiem bardzo lubię swieże ryby z jeziora!


Nie jestem typem człowieka który lubi baseny, zawsze mam obsesję że coś złapię! Więc takie miejsca jak basen bardzo sporadycznie odwiedzam....


Przyjemnie jest usiąść nad brzegiem jeziora ... ale o tym będzie osobny post!


Podoba Wam się ?




sobota, 13 lipca 2013

Como czyli Viva La Bella Italia


Uwielbiam podróżować, a przede wszystkim kocham Włochy! Cieszę się jak małe dziecko kiedy wpadam na spontaniczny pomysł, aby wyskoczyć tutaj choć na parę godzin, wypić kawę, zjeść najlepsze owoce morza, naładować się pozytywną energią na cały tydzień, a potem spokojnie wrócić do domu! Podwójna radość gdy mój D. też to lubi...


piątek, 12 lipca 2013

MoMA 2010

Marina Abramovic i Ulay poznali się w latach 70. i byli ze sobą 12 lat, razem tworząc sztukę performatywną. Kiedy uznali, że ich związek dobiegł końca, postanowili przejść wzdłuż Wielkiego Muru Chińskiego, każde z innej strony, spotkać siępośrodku, przytulić i nigdy więcej ze sobą nie zobaczyć.

W 2010 r. Abramovic wzięła udział w performance 'The Artist is present'. Performance odbywał się w atrium MoMA w Nowym Jorku, Przez sześć dni w tygodniu w godzinach otwarcia muzeum artystka siedziała nieruchomo na krześle ustawionym pośrodku sali.Naprzeciwko artystki znajdowało się krzesło, na którym siadali kolejni widzowie, z którymi nieruchoma artystka w milczeniu wymieniała spojrzenia. Każdy z odwiedzających mógł spędzić z artystką tyle czasu, ile chciał – wskutek czego widzowie siedzieli z Abramović od kilku minut do kilku godzin.

Ulay przyszedł na ten performance bez jej wiedzy i usiadł naprzeciwko


zresztą zobaczcie sami...



poniedziałek, 1 lipca 2013

Obere Burg Schellenberg

Ten tydzień był dla mnie szczególnie nerwowy! Z jednej strony radość, a z drugiej stres i ciągłe przygotowywanie się... to spowodowało, że przez ten tydzień byłam bardziej zakręcona!
Nie potrafiłam skoncentrować się na prostych sprawach życia codziennego. Jak na złość mieliśmy wizytę rodzinną, na którą miałam przygotować przystawkę, danie główne i deser....

Starałam się, zawsze się staram uwielbiam być przecież perfekcjonistką! Wydaje mi się, że lubię gotować i wychodzi mi to całkiem nieźle... hmm na godzinę przed przyjściem gości krzyczę do D.
"Musimy jechać do Austrii kupić musztardę, pośpiesz się!" I tym sposobem "pobiłam" samą siebie....
Jechaliśmy szybko. Zdążyliśmy! I tak wykonałam dwa sosy... tyle że jeden był niezjadliwy i szybko wylądował w koszu na śmieci! Drugi był wyśmienity i wykonany w stresie....

Dziś jestem po ważnym spotkaniu ufffff...... a to dopiero początek!


Zapraszam Was do Liechtensteinu.....





Zaraz obok znajduje się klimatyczna restauracja...




A tutaj ja, schodzę....