wtorek, 1 lipca 2014

Mój Maratończyk!

Ja i mój mąż to najlepszy przykład na to, że przeciwieństwa się przyciągają! Ja nie lubię sportu, on uwielbia. Z zazdrością czasem patrzę na tę jego pasję...
Czasmi potrafi o 5 rano wstać i biegać, podczas gdy ja jeszcze śpię.
No tak, ale do tych najtrudniejszych maratonów trzeba się też nieźle przygotować. Liczy się kosekwencja!
Górski Maraton w Liechtensteinie do najłatwiejszych nie należy!
Mój mąż osiągnął dobry wynik! Ja go wspierałam na trasie biegu 14 czerwca....

Start jest w Bendern.... niestety nie pomyslałam aby tutaj też zrobić zdjęcie.
Przywiozłam samochodem mojego męża, później pojechałam do Vaduz i tam czekałam na niego z piciem :)



Pierwsza stacja Vaduz
Do tej pory wszystko było płasko...

Od tego momentu zaczyna się pod górkę!


Druga Stacja Schellenberg
Tutaj tylko pod górkę.....
Hopp Hopp




To chyba najtrudniejszy etap....


Steg, tutaj kończy się pierwszy etap
Niektórzy kończą tutaj swój bieg :)
Dla tych wytrwałych jeszcze jest Malbun!







Mój mąż :)
Decyduje że biegnie dalej!


Meta w Malbun
I mój mąż na mecie :)












No dobrze, ja sobie pozostanę przy bieżni!
W zaciszu domowym najlepiej!!!!

2 komentarze:

Unknown pisze...

Zdjęcia poznikały!!!!!! :-)A maratończykowi złóż szczere gratulacje. :-)

Paulina pisze...

Poznikały?? Ja widzę zdjęcia... Wcześniejsze posty nie mają zdjęć bo je przez przypadek skasowałam!!