To był naprawdę bardzo niezwykły wyjazd...zdarzyło się tyle po drodze różnych dziwnych przypadków...że sama już nie wiem jak mogę je interpretować...
Przed samym wyjazdem rozłożyłam się na dobre, miałam straszną noc, nie mogłam nic jeść, muliło mnie w zołądku, miałam wszystkiego dosyć!!! Do Austrii pojechałam wykończona!!!
TYROL W SKRÓCIE:
1. Do Austrii wybrałam sie z moja siostrą i jej rodzinką. Było cudownie!! Miałyśmy sporo czasu dla siebie na spacerkach z Juniorkiem ;)
2. Hotel w którym mieszkaliśmy słynął z pysznego jedzenia, miłej, ciepłej atmosfery, nie było przynajmniej widać szpanerstwa- niestety dlatego nie lubie Zakopanego, a zwłaszcza Bukowiny Tatrzańskiej!!!
3. Wszystkie drogi, ściezki spacerowe, czy specjalnie przygotowane trasy na biegówki- były zadbane i odśniezone. Nie było tez czuć smrodu z kominów....
4. Hotel był przyjazny zwierzętom!!
5. Było mi wstyd za Polaków, którzy na kolację przychodzili w klapkach (upomniał ich sam kierownik sali) oraz za to, ze zabierali ze sobą własne picie!! Lepiej siedzieć w domu niz się w taki sposób kompromitować...
6. Zepsuła mi sie karta pamięci od aparatu - więc zostałam bez zdjęć!!! Byc może uda się jeszcze to uratować, choć jak narazie cięzko to wygląda i pozyczyłam zdjecia od siostry!!!
7. Zacięłam się w windzie... Pierwszy raz nią pojechałam i od razu taka niespodzianka, bo winda najpierw zaczęła skakać- ponoć byłam blado -rózowa jeśli wierzyć mojemu siostrzeńcowi!! Gdy drzwi windy się otworzyły stwierdził, ze gondolą ze mną nie pojedzie....
8. Ubrałam narty i cały ten strach wrócił, bo co chwilę odwracałam się czy ktoś we mnie nie wjedzie, ale muszę przyznać, ze trasy narciarskie były świetnie przygotowane. Ja jednak strachu nie zwalczę po moim wypadku!!!
9. Kelnerka przekazała mi na karteczce numer telefonu pewnego męzczyzny... Ale moja rodzinka miała ze mną przynajmniej zabawnie ;)
24 komentarze:
Wiesz, nie przejmuj się, nie każdy musi jeździć na nartach... Jest dużo innych fajnych sportów. ;)Nic na siłę, przynajmniej masz czyste sumienie, że próbowałaś pokonać swój strach.
Oczywiscie Iwonko, jestem szczesliwa, ze sie "przelamalam".
Polecam Tyrol ;)
JA w zyciu na nartach nie jeżdziłam :) Dlatego podziwiam :) ale ponoć to fajna rzecz:)
Kochana ,ale się działo w czasie, gdy Ciebie nie było...
Widoki przecudne... no i nic więcej o tym tajemniczym mężczyżnie ???? :):) to mnie najbardziej ciekawi :)
Po prostu nie chcę zapeszać!!!! Jest Wlochem...
:):):):) No to trzymam kciuki :)i nie zapeszajmy :):*
Zobaczymy... czas pokaże!!! Troche się obawiam ;)
:) nie czego się obawiać...trzeba poznać, spróbować i czas pokaże co tam serce powie , albo i nie powie :)
Ostatnio kompletnie nie wychodzilo!!!! Nigdzie sie nie spiesze i bede obserwowac ;)
I bardzo dobrze Paulinko...skąd ja to znam z tym nie wychodzeniem:) Ale kiedyś w końcu się ułoży , trzeba hmm jak ja to mówię testować :)
Dokładnie ;) super, że zmieniłaś bloga!! Zaraz dodam do zakładek, bo rozumiem, ze juz z tamtym to finito??
Finito Finito:) czekam tylko, az wszyscy się przeniosą razem ze mną:)
Jakoś nie ufam Onetowi, a i nowy rozdział czas zacząć:)
Uwielbiam zmiany!!!!! Fajnie, że się zdecydowałaś!!!! Ja również nie lubię Onetu...
A ja chyba do zmian dopiero dorosłam :) Mnie sie wydaje, że na Onecie każdy przypadkowy ktoś blogi czyta i nie znosze tych ich wyróżnień!
Dokładnie też tego nie lubię!! To tak jak z tym głosowaniem na bloga- kompletnie nie wiem skąd się wzięły te blogi które przeszły dalej... Ale widzę, ze się coraz więcej osób zaczyna przenosić...
Dokładnie, a kazdy pisze przecież dla siebie a nie dla innych. Blogger daje więcej możliwości z tego co widzę, o wiele ciekawiej niż na Onecie :) Ech Paulinko patrze na te Twoje fotki i ale cudnie tam :) taka przestrzeń:)
Oj tak - przestrzeń fantastyczna, ależ Ci zazdroszczę tych widoków... Taką zimę to ja lubię. I już prawie czuję jak śnieg skrzypi pod butami, a mróz szczypie w policzki. Super zdjęcia :) Opaliłaś się trochę? Bo widzę, że i słonka trochę było.
Ale wspaniale, że wróciłaś, Paula, zdjęcia boskie po prostu, chciałabym się tam znaleźć. Odpoczywaj, Paulinko, całuję :-)*
Rzeczywiście byłaś w chmurach, piękne widoki, zabawnie też bywało no i karteczka od mężczyzny... no no wyjazd w 100%
pozdrawiam cieplo
Piekne zdjecia, i wrazenia z tego co opisujesz tez. Jechaliscie tam samochoden czy samolotem, bo pamietam mowilas kiedys ze nie lubisz latac, prawda?
Tez mnie zaciekawil punkt 9 ;) Powodzenia!
Ola
a spotkałaś Antona z Tyrolu? hahaha
jejku, jakie piękne fotki, te widoki, góry, ta przestrzeń.... prawie jak w niebie...;D
ja kiedys byłam na nartach i wiesz co juz nigdy ich nie włożę to sport nie dla mnie... za bardzo się boję.
Pozdrówka
Promyczku Blogger jest super, cieszę się że coraz więcej osób przenosi się z ONETU...
Iwona, słusznie zauważyłaś!! Dla tych którzy nie jeżdzą na nartach są specjalnie przygotowane trasy na biegówki (widać je na ostatnim zdjęciu) to jest scieżka zdrowia idealnie odśniezona.. Czy u nas ktoś pofatygowałby się aby tak zwykła ścieżka dla pieszych wyglądała??
Opaliłam się- nawet mi schodzi skóra z nosa, choć nie wystawiałam twarzy za wiele!!
Magdziu, może się wybierzesz tam?!?!
Smallcat/ku, polecam szczerze Tyrol!!
Olu, jechaliśmy samochodem, ponieważ ciężko byłoby się wybrać na narty samolotem!! Na szczęscie nawigacja nas nie zawiodła i wszystko poszło zgodnie z planem!! W Hotelu wieczorami natomiast obowiązywały kreacje wieczorowe ;)
O punkcie 9. opowiem w następnych postach bo to naprawdę była dziwna sytuacja jak dla mnie!!
Promii :)
Mayu ja akurat miałam bardzo poważny wypadek, przez dwa lata nie mogłam chodzić- dlatego uraz nie zniknie, choć jestem dumna, ze potrafiłam chociaż założyć narty...No z pomocą siostrzeńca!!!
A z tą karteczką brzmi szalenie tajemniczo :)))
no bo przecież Anton to w Tyrolu najważniejszy jest ;-D
ja mieszkałam w Wiedniu i w radiu leciała ta piosenka to zawsze nie mogłam przestać się śmiać ;-D
Prześlij komentarz